Władimir Akimowicz Acjukowskij – Hipotezy Eterodynamiczne

Eterodynamika – to nowy kierunek w fizyce, oparty na istnieniu w przyrodzie eteru – gazopodobnej struktury wypełniającej cały obszar świata, będący materiałem budowlanym dla wszystkich rodzajów „cząstek elementarnych” materii takich jak atomy, molekuł, substancje, przedmioty, planety, gwiazdy, galaktyki i w ogóle wszystko na świecie. Gdyż w świecie materii eter jest jego materialną podstawą. Pola siłowe – to przejaw różnych form ruchu całego eteru, a wszystkie rodzaje fundamentalnych interakcji dochodzą do skutku poprzez te pola.

Opracowania W.A. Acjukowskiego metodologii eterodynamiki pozwoliły nie tylko jednoznacznie określić to, że eter jest gazem, przy czym gazem zwykłym pod względem swoich właściwości, dający się skompresować oraz posiadający lepkość a zarazem będący niezwykłym: jego cząstki – amery są wiele raz mniejsze od elektronów, średnica amera aby to zobrazować jest w takiej proporcji do elektronu, jak elektron do galaktyki. Za to ciśnienie i zawartość energii w eterze przewyższa jakiekolwiek wyobrażenie, dlatego, że szybkość cieplnego ruchu amerów wielokrotnie przewyższa szybkość światła. Wszystkie te właściwości eteru nie są postulowane a ściśle wyliczone przy użyciu standardowych formuł mechaniki gazu.

Pomimo licznych prób poprzednich autorów teorii, modeli i hipotez próby wyjaśnienia świata eteru na tej podstawie zwykle kończyły się niepowodzeniem, tak więc fizycy zwykle kończyli badania motywując to zazwyczaj tak: „jeżeli W. Thomsonowi (lord Kelvin), który całe życie pracował nad stworzeniem teorii eteru nie udało się tego zrobić, znaczy to, że eteru nie ma i nie warto dalej próbować!”

Nikomu nie przyszło do głowy, że zastosowana przez licznych autorów metodologia mogła być błędna. A przecież nie wyszło im tylko dlatego, że wszyscy uważali eter za idealny: to jest idealnie twarde ciało (ale wtedy kiedy planety przeciskają się przez eter?!), jest to idealna ciecz (a jak  wtedy będzie z różnymi szczególnymi masami substancji?). Eter u każdego autora zajmującego się nim był jedną częścią. Jedni autorzy badali światło a grawitacja tu nie miała nic do rzeczy, inni badali grawitację, ale nie światło. Praktycznie nikt nie powiązał eteru, substancji i pól sił jako współdziałających w jednym systemie.

Tak czy inaczej, jednolitego obrazu świata na podstawie eteru dotychczas nie zbudowano. Jednak stosowanie innej metodologii zasadniczo zmieniło wszystko. Udało się jednak zbudować eterodynamiczny obraz świata i to jest tak, jakby:
– wewnętrznie nie sprzeczne (czego nie można powiesz na przykład o teorii względności A. Einsteina);
– odpowiada rzeczywistości (t. je. nie ma ani jednego zjawiska, które zasadniczo nie można było by wytłumaczyć i obliczyć na podstawie eterodynamiki);
– każdemu materialnemu tworzeniu i zjawisku fizycznemu pozwala zaproponować obrazowy model, mechanizm, który pomaga wniknąć w istotę przedmiotu (co korzystnie odróżnia ją od mechaniki kwantowej), a nie ogranicza się tylko do zewnętrznego opisu, jak to się robi w większości przypadków;
– pozwala na wykonywanie użytecznych prognoz, które mogą być testowane w warunkach laboratoryjnych i terenowych.

Tym nie mniej eterodynamiczna mapa świata  jest wciąż hipotezą, ponieważ:
– nie wszystkie z tych zjawisk rozpatrywano;
– matematyczne obliczanie odrębnych zjawisk;
– nie wszystkie prognoza zweryfikowano, sprawdzono.

Przed nami ogromne zadania, które można wykonać tylko zespołowym wysiłkiem. Eterodynamika jest otwarta na dopełnienia i udoskonalenia. Kiedy wszystko zostanie wypełnione w wystarczającej ilości, eterodynamika przestanie być teorią. Ale do tego jeszcze daleko. Być może do tego czasu pojawią się jakieś nowe okoliczności i idei, które zmienią eterodynamikę. Chociaż jej skromny autor uważa, że ​​jest to mało prawdopodobne.

Tak więc, jak dotąd eterodynamika jest tylko hipotezą, z której wyłaniają się inne hipotezy, o charakterze bardziej prywatnym. Hipotez spełniających następujące wymagania:
– hipoteza powinna spełniać warunki dostępności i być faktycznym materiałem;
– hipoteza powinna posiadać wspólną i proroczą moc;
– hipoteza nie powinna być sprzeczna.

Wszystko to spełnia eterodynamika. Mimo różnorodności obszarów, mieszczących się w obszarze eterodynamiki, opiera się ona na ogólnych zasadach oferuje swoim rozumienie istotę zjawisk. To pozwala w wielu przypadkach znaleźć nowe kierunki badań, co jest głównym cel przy wysuwaniu hipotez.

Autor ma nadzieję, że problematyka eteru zainteresuje czytelników a przede wszystkim tych, którzy pracują w dziedzinie nauk stosowanych, przyrodoznawstwa i przed którymi praktyka wysunęła nowe i ekscytujące zadania.

Spis treści (wybrane rozdziały)

7. Jak działa substancja?
8. Co to jest energia elektryczna?
10. Grawitacja i rozszerzanie Ziemi
12. Kosmologia i obieg eteru w przyrodzie
14. Dlaczego Ziemia jest geoidem?
15. Czy można robić złoto?
16. Czy można zrozumieć, czym jest biopole?
17. Hałaśliwy duch
18. Gdzie można uzyskać czystą energię?
19. Jak dolecieć do gwiazd?
21. Skąd wzięła się ropa naftowa?
22. Czym pachnie zapach?

7. Jak działa substancja?

„Żył-był na świecie elektron,
On w atom Bohra był włączon,
Orbita jego pobiegła w krąg jądra.
Takie-to, bracia, zdarzają się rzeczy! „
(piosenka studencka)

Urządzenie substancji – to urządzenie jego molekuł i atomów, jąder atomowych i elektronowych powłok. Żeby zorientować się w złożonych strukturach, zawsze wypada zacząć od najprostszych. Spróbujemy na początek zrozumieć, jak zbudowane jest jądro wodoru i najprostsze jądra złożone – deuteron jako jądro atomowe deuteru.

Jądro wodoru – proton – to samo spiralny toroidalny wir zagęszczonego eteru, otoczony przez graniczną temperaturę warstwy eteru, która z jednej strony nie daje mu się rozpaść, a z drugiej strony nie przeszkadza protonowi w tworzeniu wokół siebie spiralnego potoku eteru, mającego toroidalne pole magnetyczne i pierścieniowy element pola elektrycznego.

Ponieważ proton ma toroidalny wir ze szczelnymi ścianami, to staje się oczywiste czym w nim jest powłoka i zagęszczona centralna część – rdzeń. I jedno i drugie tworzy wszystkie te zagęszczone ścianki rurki wirowej. W centrum protonu powinien istnieć nieduży otwór, który niezupełnie swoim wyglądem przypomina kulę a raczej obwarzanek. Analogicznie do wirów gazowych można sądzić, że stosunek większej średnicy do grubości protonu jest równa około 1,76. To oznacza, że wir tworzący proton nie jest okrągły ale wygląda jak szybszy odcinek elipsoidy. Fakt ten ma istotny wpływ na strukturę organizacji jąder atomowych.

Proton jest stabilny i sprężysty. Czas jego istnienia najprawdopodobniej, to więcej niż dziesięć miliardów lat. Bezpośrednie pomiary doświadczalne nie istnieją natomiast te, które istnieją są metodycznie błędne, ale to nie ma znaczenia ponieważ pośrednie dowody wskazują właśnie na taki rząd wielkości.

Ponieważ proton jest elastyczny, może on być poddawany sprężystym deformacjom. Jednakże, wymaga to dużych sił, które są współmierne z tymi powodującymi rozpad protonu. Siły te pojawiają się gdy proton przyłącza się do innego protonu, natychmiast zamieniając się w neutron.

Co to jest neutron? To ten sam proton, ale dodatkowo wraz z temperaturą otoczony jest jeszcze warstwą graniczną gradientu, która dzięki obniżonej lepkości nie pozwala poprzez ruch pierścieniowy wyrwać się na zewnątrz. Gdyby nie to, to ten ruch pierścieniowy nie pozwoliłby protonom utrzymać się blisko siebie:  toroidalnie lub pierścieniowo mogą być zorientowane równolegle do warstwy granicznej: przy dowolnej wzajemnej orientacji protonów jeden z ruchów toroidalnych lub pierścieniowych będzie zorientowany równolegle do warstwy granicznej: to stworzy nadmierny nacisk w inter nukleonicznej luce i protony się rozlecą. A dzięki obecności gradientu w warstwie granicznej pojawia się optymalny wariant: toroidalne potoki dwóch protonów są antyrównoległe, a ruch pierścieniowy wychodzący poza jest tylko u jednego z nich, dlatego nie ma odpychania nukleonów. Oczywiście, warstwa graniczna gradientu nie występuje, ponieważ korzystne jest utrzymanie nukleonów blisko siebie. Po prostu ta warstwa powstaje dzięki podniesionemu gradientowi szybkości przy antyrównoległej orientacji toroidalnych ruchów w nukleonach. A antyrównoległe połączenie uzyskuje się automatycznie – nukleony zmuszone są do poruszania się właśnie w taki sposób, gdyż nacisk w eterze na powierzchnię nukleonów jest taki, że zmuszone one są pod ich wpływem obrócić się się przeciwrównolegle.

„Przyjacielskie” przyłączenie nukleonow do siebie dochodzi bocznymi ściankami. Jeśli proporcje każdego nukleonu byłyby inne, np. jeżeli protony stanowiłyby cienkie pierścienie, to można oczekiwać, że one się na siebie położą łącząc się końcami. Ale przy stosunku, który jest charakterystyczny dla generowanych wirów toroidalnych gazu, minimalnej energii połączeń (negatywna energia połączenia) odpowiada tylko połączeniom nukleonów bocznymi ściankami. A kiedy są tak połączone, to się deformują poprzez zewnętrzny ciśnienie eteru, jeszcze więcej przypłaszczając się do siebie: ponieważ ciśnienie eteru w warstwie granicznej jest obniżone i wyrównane tylko ze względu na zwiększoną gęstość eteru w nim. Okazuje strukturę podobną do dwóch balonów, dociskanych do siebie.

Obliczenia wykonane na podstawie zestawienia energii pola elektrycznego protonu z energią jego mechanicznego pierścieniowego ruchu wynika, że ścianki protonu poruszają się z szybkością przynajmniej 13 razy przekraczającą szybkość światła, przy czym okazało się, że eter w warstwie granicznej między nukleonami zagęszczony jest w sumie 16-20 razy. Jest to całkiem możliwe!

Łączenie kolejnych nukleonów jest podobne. Jednak, kiedy łączą się ze sobą cztery nukleony to pojawia się nowa możliwość: cztery nukleony mogą utworzyć strukturę pierścieniową kiedy w obwodzie przechodzi ogólny przepływ eteru, a wewnętrzny przepływ porusza się w przeciwnym kierunku, także staje się on ogólny. Ze względu na to, energia wiązania wzrasta gwałtownie i tworzy stabilne cząstki alfa. W wyniku deformacji cztery nukleony w składzie cząstki alfa przyciskają się do siebie, ogólna powierzchnia robi się wypukła jak kula a więzi energetyczne kolejnych połączeń poszczególnych nukleonów stają się nieznaczne jeśli tylko nie stanowią żadnego rodzaju zakończonych struktur, np. takich jak deuteronu lub cząstek alfa.

Stąd natychmiast widać, że energie wiążące związki parzystych nukleonów powinny być większe od nieparzystych, przynajmniej w lekkich jądrach. A poza tym, i to istotne, wszystkie struktury jąder należy rozpatrywać jako składające się z cząstek alfa i dodatkowo przyłączonych do nich nukleonów. Wtedy łatwo uzyskać wyjaśnienie struktury jąder z tzw. liczbami magicznych neutronów, u których energia związków jest duża, i które w związku z tym są szczególnie stabilne. Jednak analiza energiami izotopów w magicznych liczbach neutronów pokazuje, że niektóre z nich mają większą energię wiązania.

Strukturami wsparcia dla jąder atomowych wszystkich izotopów stają się jądra z liczbami neutronów:

2 – hel (1 alfa-cząstka);
8 – tlen (4 alfa cząstki);
20 – wapń (10 alfa cząstek);
28 – nikiel (14 alfa cząstek);
50 – ruten (22 alfa cząstki + 10 neutronów);
82 – gadolin (32 alfa cząstki + 18 neutronów);
126 – tor (45 alfa cząstek + 36 neutronów).

W ostatnich trzech przypadkach do początkowej struktury jądra poprzedniego rzędu są dodawane jako cząstki alfa aż do oddzielnych nukleonów,  które najwyraźniej zainstalowane są w szczelinach pomiędzy cząstkami alfa. W związku z tym ogólna liczba dodatkowych nuklenów rośnie z powiększeniem się jądra atomowego: powierzchnia rośnie a szczeliny stają się większe.

Uwzględnienie deformacji nukleonów pozwala w prosty sposób wytłumaczyć przeplot poziomów energii każdego z
późniejszych przyłączonych nukleonów: Wiadomo, że w przypadku połączenia z rdzeniem innego nukleonu daje to pewien wzrost energii wiązania, przyłączenie jeszcze jednego – także daje wzrost, ale mniejszy, następnego – jeszcze zwiększy się niż poprzednie, ale będzie mniejszy niż pierwszy i t. d.

Wyjaśnienie jest takie: jeżeli na powierzchni jądra jest jeden dodatkowy nukleon, wtedy będzie miał on jedną powierzchnię połączenia z tym jądrem. Przyłączenie drugiego nukleona dodaje dwie powierzchnie – między nowym nukleonem, powierzchnią jądra i poprzednim nukleonem, znaczy to, że ogólna energia połączeń będzie większa niż w poprzednim przypadku. Przyłączenie trzeciego nukleonu również da dwie powierzchnie ale będą one bardziej wypukłe od dwóch poprzednich nukleonów, deformowanych kosztem ich wzajemnego związku, znaczy to, że wzrost wiązania tej energii będzie mniejszy. Połączenie czwartego nukleonu daje nową cząstkę alfa i więzi energetyczne ponownie wzrastają, choć ze względu na rosnące wybrzuszenie nukleonów nie będzie aż tak wielka.

Te nukleony w jądrach, wokół których nie utworzyła się warstwa graniczna , t. je. protony, wydmuchują z jednego końca siebie zakręcone potoki eteru, a innym końcem następuje jego wciąganie. To znaczy, że każdy proton staje się gazowym dubletem – początkiem i końcem wirowego strumienia eteru. Te strumienie kosztem lepkości łapią otaczający eter. Jednak przyłączonych potoków nie udaje się zamknąć przez otwór w protonie: mały otwór. Dlatego ten przyłączony potok zamyka się sam dla siebie oprócz protonu, tworząc wir eteru (pojęcie przyłączonych wirów w aerodynamice wprowadzone przez N.E. Żukowskiego). To w połączeniu wirowym w przestrzeni jest ograniczone jedynie przez warunki własnej stabilności w związku z tym, że są to znacznie większe objętości niż potok eteru wokół jądra  i wychodzi elektronowa powłoka atomu. W prosty sposób można zobaczyć, że w tym przyłączonym wirowym ruchu przeciwstawnym ruchowi potoku eteru wyciekającego z jądra: kierunek ruchu pierścieniowego jest taki sam a ruch toroidalny zamyka się w przeciwległą stronę. To jest najprostsze wyjaśnianie ujemnego ładunku elektronów powłoki.

W proponowanym modelu nie ma tego paradoksu, nad którym męczył się w 1911 roku E. Rutherford, proponując planetarny model atomu, i który „skutecznie rozwiązał” N. Bohr w 1913 roku. Jak już wspomniano, ten paradoks polegał na tym, że w modelu planetarnym elektron poruszający się wzdłuż swojej orbity traci swoją energię przez promieniowanie i ostatecznie spada na jądro. Ale on z jakiegoś powodu nie promieniował i nie spadał. N. Bohr zaproponował wyjaśnianie: elektron nie spada dlatego, że posuwa się on po orbicie stacjonarnej. Prawda, ale dlaczego elektron wybrał właśnie orbitę stacjonarną Bohr nie potrafił odpowiedzieć. To jest oczywiste: jeżeli elektron nie wybrał stacjonarnej orbity, na pewno spadłby na jądro i zniknął na zawsze. Tak więc, aby przejść biedak nie miał dokąd pójść.

Wszystkie podobne wyjaśniania ułożono z tego paradoksu i właśnie z takiego wyjaśniania zrodziła się cała mechanika
kwantowa. A w modelu wirowym paradoks ten nie występuje ponieważ tu nie ma elektronu jako takiego i nie ma co spadać (wcale nie istnieje i nie ma w „powłoce elektronowej” atomu).

W ten sposób przyczyną pojawienia się przy atomach „elektronicznych powłok” są przyłączone wiry eteru pojawiające się jako skrętne strumienie eteru, wydmuchiwane protonami. Te strumienie mogą mieć różną intensywność, niektóre z protonów w jądrze są rozmieszczone szeregowo i wtedy intensywność strumieni wzrasta. Przy równoległych potokach intensywność strumieni również rośnie ale liczba strumieni przy tym jest zachowana a intensywność wzrasta kosztem zmniejszenia kąta korpusu każdego strumienia. Istnieje możliwość stosunkowo prostego modelu struktur atomowych powłok. Przy tym mogą być wykorzystane doświadczenia zdobyte przez mechanikę kwantową.

Rzecz w tym, że wszystkie stosunki kwantowe (oprócz filozoficznej treści zasady nieoznaczoności Heisenberga) wywodzą się z mechaniki rzeczywistego sprężonego gazu, z którego pojawia się eter. Obejmuje to równanie Schrödingera, które nie jest czymś szczególnym i jest po prostu tylko równaniem całego ruchu punktów materiału w polu sił, ale wyrażone nie przez amplitudy odchyleń a przez pełną i potencjalną energię. Tutaj jest odniesienie do proporcjonalność energii częstotliwości (dla nośnika nieściśliwego współczynnik ten nie działa, a dla ściśliwych wychodzi dokładnie). Obejmuje to wszystkie prawa zachowania, które powinny być omówione oddzielnie, itp. i pojęcie psychicznej funkcji, które wyraża gęstość oscylujących materialnych punktów, które mogą być postrzegane jako strumień masy  gęstości ośrodka w którym jest proporcjonalny do wartości psi-funkcji. Na to zwrócili uwagę E. Madelung w 1926 r. i A. Eddington w 1940 r. A wynika to z prostej zasady budowy przyłączonych wirów jako „elektronowych powłok atomów”: jeżeli znane jest znaczenie psi-funkcji, to jej skrajności odpowiadają centra przyłączonych wirów, wartości zerowe – granice wirów, a amplitudzie – masowa gęstość eteru w wirach. Ostatnie w przybliżeniu, oczywiście. I wtedy łatwo skonstruować strukturę każdego atomu i molekuły. Jeżeli by wszystkie niezbędne psi-funkcje zostały obliczone, to było by możliwe zbudowanie wszystkich eterodynamicznych struktur atomów i molekuł. Niestety, w czasach istnienia mechaniki kwantowej obliczono psi-funkcje tylko dla niektórych szczególnych przypadków, co stanowi przeszkodę dla udanego zastosowania mechaniki kwantowej w tej dziedzinie. Obecnie zaprzestano działań w tym zakresie i niestety odwrotnie, przystosowuje się eterodynamikę do rozwiązywania tych zadań mechaniki kwantowej, do których ona jeszcze nie dotarła?

8. Co to jest energia elektryczna?

„- Co to jest elektryczność? – zapytał profesor.
– Wiem, ale zapomniałem! – odpowiedział uczeń.
– Co za ogromna strata, – zawołał profesor. –
Jedyny człowiek na całym świecie, który wiedział a zapomniał!”
Stary dowcip

Pomimo niewątpliwych sukcesów współczesnej teorii elektromagnetyzmu, która opiera się ona na tworzeniu takich dziedzin jak elektrotechnika, radiotechnika, elektronika, nie ma podstaw sądzić, że teoria ta jest zakończona. Podstawowym brakiem w istniejącej teorii elektromagnetyzmu należy zauważyć, że jest nieobecności założeń modelowych, niezrozumienie sedna elektrycznych procesów; stąd – praktyczna niemożliwość dalszego rozwoju i doskonalenia teorii. A z ograniczeń tej teorii wynikają liczne trudności.

Nie ma podstaw do tego aby sądzić, że teoria elektromagnetyzmu osiągnęła wysoką doskonałości. W rzeczywistości teoria zyskała szereg zaniedbań i paradoksów do których wymyślono bardzo niezadowalające wyjaśnienia, lub takich wyjaśniań nie ma w ogóle.

Na przykład, jak wytłumaczyć, że dwa wzajemnie stałe identyczne ładunki, których zasada polega na wzajemnym odpychaniu się od siebie według prawa Kulona, w rzeczywistości powoduje przyciąganie się o ile one wspólnie poruszają się w stosunku do dawno opuszczonego źródła? A przecież przyciągają się dlatego, że teraz wspólnie są prądem a ten sam prąd przyciąga się, i to jest eksperymentalnie dowiedzione.

Dlaczego energia pola elektromagnetycznego będąca na jednostkę długości przewodnika z prądem, tworząc pole magnetyczne dąży do nieskończoności, jeżeli usuniemy odwrotny przewodnik? Nie energia całego przewodnika a ta będąca na jednostkę jego długości, np. na jeden metr?

Jak rozwiązać problem rozchodzenia się fal elektromagnetycznych, emitowanych przez dipol Hertza (to jest dipol ze skupionymi parametrami), umieszczonym w środowisku półprzewodników? Mimo trywialności postawionego pytania, zadanie promieniowania dipolu Hertza w środowisku półprzewodników nigdy nie zostało rozwiązane, próby rozwiązania tego problemu niezmiennie kończyły się niepowodzeniem. Napisane w podręcznikach i informatorach skompilowane są z dwóch decyzji na podstawie „zdrowego rozsądku” a nie w postaci dokładnego rozwiązania. A przecież rozwiązując ten problem można by uzyskać wiele cząstkowych wyników – promieniowanie dipolu w idealnym środowisku przy braku przewodności, tłumienie fali płaskiej w półprzewodniku w nieskończonej odległości od dipol i wiele innych (pojedynczo, niezależnie od siebie, niektóre z tych problemów zostały rozwiązane).

Nie rozwiązano również problemu powstania pola magnetycznego w pulsującym polu elektrycznym i elektrycznego potencjału indukowanego w pulsującym polu magnetycznym do pojedynczego przewodnika oraz wiele innych. Metodologia elektrodynamiki nie zawsze odznacza się właściwą sekwencją. Na przykład statyczny postulat Maxwella (twierdzenie Gaussa) umieszczany w podręcznikach teoretycznych podstaw elektrodynamiki w dziale statyki, po przedstawieniu jego w dyferencjalnej formie lokuje się już do działu dynamiki, chociaż ostatnia forma przedstawienia na fizycznej zasadzie niczym nie różni się od poprzedniej. Przy wyniku ignoruje się opóźnianie w znaczeniu elektrycznego potencjału D przy przemieszczeniu ładunku q wewnątrz otoczonego przez powierzchnię miejsca S.

A co to jest „potencjał wektorowy”? Nie skalarny potencjał – jest to praca po przemieszczeniu jednostkowego ładunku z nieskończoności w dany punkt obszaru, a mianowicie wektorowy? Jakie ma on znaczenie fizyczne, z wyjątkiem, że musi spełniać pewne warunki matematyczne? Kto może podzielić się tym sekretem?

Przedstawione punkty oraz inne względy nie pozwalają nam rozważyć rozwoju teorii elektromagnetyzmu jak również każdej innej nauki ponieważ, uważane one są za w pełni ukończone. Dalsza ewolucja ich jest możliwa tylko na podstawie szczegółowej analizy jakościowej procesów zachodzących w zjawiskach elektromagnetycznych. Dobrze jest przypomnieć, że my dzisiaj i od wiele lat korzystamy z teorii, które w ostatecznej formie, J.K. Maxwell przedstawił w swoim słynnym „Traktacie o elektryczności i magnetyzmie”, wydanym w 1873 roku. Niewiele osób wie, że w tej pracy Maxwell podsumował swoje wcześniejsze lata 1855-1862. W swojej pracy Maxwell opierał się na eksperymentach prac M. Faradaya, opublikowanych w okresie 1821-1856. (w całości Faraday opublikował swoje „Eksperymentalne badania o elektryczności i magnetyzmie” w 1859 r.), na pracach W. Thomsona z okresu 1848-1851 r., pracach Helmholtza „O utrzymaniu siły” 1847 r., pracy U. Rankina „Mechanika Stosowana” 1850 r. i innych licznych pracach tego okresu. Maxwell nigdy nic nie postulował tak jak obecnie lubią to fantazjować pewni teoretycy, wszystkie jego wnioski opierały się na czysto mechanicznym rozumieniu eteru jako o idealnej niewiążącej i nieściśliwej cieczy, o czym Maxwell w swoich pracach niejednokrotnie pisał. Można zapoznać się z częścią prac Maxwella, przełożonych na język rosyjski przez Z.A. Cejtlina (J. C. Maxwell. Ulubione. Dzieła o teorii pola elektromagnetycznego. GITTL, Moskwa, 1952, 687 pkt.).

W uwagach L. Boltzmanna do pracy Maxwella „o Faradayowskich siłowych liniach” (1898 r.) zaznaczono:
„Chciałbym powiedzieć, że zwolennicy równań Maxwella być może oprócz liter, nic nie zmienili. Jednak to przemawiałoby za. Oczywiście, nie należy się dziwić, że do tych równań w ogóle można coś dodać i powiem więcej,  jak niewiele zostało do nich dodane”. To zostało powiedziane w 1898 roku. I pozostaje w pełni aktualne do dziś, prawie sto lat później.

Faktycznie teoria elektromagnetyzmu zatrzymała się w swoim rozwoju na poziomie Maxwella, wykorzystywana w mechanicznym przedstawianiu pierwszej połowy XIX wieku. W XX wieku pojawiły się liczne podręczniki do elektrotechniki, elektrodynamiki i radiotechniki doskonalące (lub pogarszające?) to przedstawianie, ale nie zmieniające niczego w przedmiocie zasadności. Czego brakuje w teorii elektromagnetyzmu dzisiaj? Nie wystarczy zrozumienie, że każdy model, w tym model elektromagnetyzmu opracowany przez Maxwella jest ograniczony, a zatem może i powinien zostać poprawiony. Nie wystarczy zrozumienie potrzeby powrotu do modelowania, mechanicznego modelowania elektromagnetyzmu. Maxwell operował pojęciami eteru jako idealnej, t. je. idealnej niewiążącej i nieściśliwej cieczy. A eter okazał się gazem, przy czym gazem lepkim i ściśliwym. To znaczy, że wykorzystane przez Maxwella reprezentacja R. Helmholtza o tym np., że wiry nie tworzą się i nie znikają, a tylko przesuwają i deformują co wskazuje, że na całej długości obrotu tej powierzchni poprzecznego przekroju wiru jest stała wielkość, nie zawsze jest prawdą. W realnym gazie wiry tworzą się i znikają a tego Maxwell nie uwzględnił. Równania Maxwella nie odzwierciedlają procesów w trzech wymiarach, pierwsze i drugie równanie Maxwella rozpatruje proces w płaszczyźnie. To prawda, że ta płaszczyzna obraca się w osiach współrzędnych, co tworzy efekt objętości ale w rzeczywistości istota pozostaje ta sama, płaszczyzna zostaje płaszczyzną. Jeśli proces rozpatrywałoby się w trzech wymiarach, to trzeba by wziąć pod uwagę zmiany w intensywności wiru wzdłuż jego osi, wtedy powinny być w jakimś stopniu objęte procesy formowania wiru i jego rozpadu. Ale to jest dokładnie to, czego brakuje w równaniach Maxwella. I takie zadania, w których te problemy na przykład zadanie dipolu Hertza w środowisku półprzewodników, zasadniczo nie może być rozwiązany za pomocą równań Maxwella.

Maxwell nie uwzględnił faktu bezpośredniego współdziałania przewodnika z polem magnetycznym w chwili odcięcia przewodnika od tego pola. Prawo Faradaya, staje się bezpośrednim następstwem pierwszego równania Maxwella, w tym sensie, że jest opisowe prawo fenomenologiczne, prawo działania w pewnej odległości, prawo dużego zasięgu, ponieważ zmienianie pola odbywa się w jednym miejscu, wewnątrz konturu, a wynik tej zmiany – EMF jest na peryferiach obiegu. A dziś są już znane znaczne różnice pomiędzy obliczeniami zgodnie z prawem Faradaya, a wynikami pomiarów bezpośrednich. Różnica w niektórych przypadkach jest nie jeden albo dwa procent, a kilku krotna! Lista tych błędów może być kontynuowana, jeżeli będzie to konieczne.

Najmniej z tych zarzutów można postawić samemu J. K. Maxwellowi. Teoria elektromagnetyzmu Maxwella okazała się tak dobra, że na jej podstawie stworzono szereg najważniejszych dziedzin współczesnej nauki, rozwiązuje ona olbrzymią ilość zadań, wychowały się na niej pokolenia naukowców. Ale te zarzuty są słuszne w stosunku do późniejszych pokoleń naukowców, wyobrażających sobie, że dzięki Maxwellowi wszystko zostało zrobione i nie trzeba rozwijać nauk Maxwella dalej. Nie wdając się w szczegóły, należy zauważyć, że udział pojęć eteru w postaci lepkiego środowiska ściśliwego pomogło wyjaśnić kilka pojęć teorii elektromagnetyzmu, w szczególności pewne rozwiązania niektórych z powyższych
paradoksów. Przeniesienia ładunków na przykład, chociaż pozostaną niezmienione w stosunku do siebie przesuwają się w stosunku do eteru, dlatego pojawia się pole magnetyczne, które zaczyna je łączyć.

Okazało się, że w bliskiej strefie pola nadajników jest wydłużone pole elektryczne, w którym tworzą się jeszcze tylko wiry eteru. W takim polu wektor elektrycznego napięcia rozmieszczony jest nie w kierunku ruchu energii a wzdłuż niego. Tylko w pewnej odległości od nadajnika w rezultacie wektorowej budowy takich pól tworzy się fala, w której wektor elektrycznego napięcia rozmieszczony jest już prostopadle do kierunku rozszerzania energii.

Okazało się, że wskutek ściśliwości eteru pole magnetyczne też się może ściskać, i ten ścisk zauważalny jest nawet w polach tworzonych przez prąd mierzony w dziesiętnych częściach ampera. Eksperymentalna weryfikacja ogólnego prawa sumy prądu, którego jak się okazało nikt nigdy nie testował z powodu bycia oczywistym, że istnieje i które bezpośrednio wynika z drugiego równania Maxwella okazało się, że dokładnie to prawo zachowuje się tylko w przypadku znikomo małego natężenia pola magnetycznego. Nawet w normalnych przypadkach, różnice od rzeczywistych natężeń pól obliczanych na podstawie tego prawa mogą być bardzo duże i przekraczać wszelkie granice możliwych błędów pomiarowych lub bez efektów granicznych. Można było obliczyć siłę elektromotoryczną powstającą na przewodniku ulokowanym w pulsującym polu magnetycznym a eksperymenty potwierdziły poprawność tych obliczeń.

Okazało się możliwe stworzenie pojęcia „indukcyjności wzajemnej przewodów”, chociaż w elektrodynamice istnieje pojęcie „wzajemnych pętli indukcyjnych”. Dało to możliwość opracowania metodyki tworzenia wzorcowych barier w liniach łączności burtowej oprzyżądowania samolotów, wprowadzając je w odpowiednie standardy i z powodzeniem
stosując je w praktyce zapewniając odporność płyt elektrycznych linii zasilania. Wcześniej to w żaden sposób nie chciało działać…

A to dopiero początek. Teoria elektromagnetyzmu czeka na swoich Faradayów i współczesnych Maxwellów. Nie można nieskończenie eksploatować autorytety wielkich, dawno odeszłych uczonych. Trzeba pracować i to samemu.

źródło

NASTĘPNA

Dodaj komentarz