Ruski i sanskryt – oznaki pokrewieństwa. Swietłana Żarnikowa

Książki:

 

Złota nić (do pobrania w oryginale)

======================

Począwszy od XIX wieku specjaliści językoznawcy tacy jak: Bopp, Kuhn, Sayce, Barrow i z końca XX wieku: Meillet, wszyscy oni uważali, że istniała jednolita indoeuropejska wspólnota językowa, która około 4-3 tysiącleci pne. rozdzieliła się na dwie grupy. I w jednej z tych grup znajdowali się germano-bałto-słowianie, indo-irano-ormiano-grecy. To znaczy, że potem wspomniane rodziny językowe rozpadły się, w tamtym czasie stanowiły one jednolity lingwistyczny masyw. Żeby nie być gołosłowną, po prostu przytoczę wam tych autorów. Powtórzę: Bopp, Kuhn, Sayce, Barrow, Pott, Meillet, Hirt, Arntz stali na stanowisku bliższego bałto-słowiano-indo-irańskogo pokrewieństwa.

Ruski i sanskryt – oznaki pokrewieństwa. Swietłana Żarnikowa PL HD (anyfiles)

Ruski i sanskryt – oznaki pokrewieństwa. Swietłana Żarnikowa PL HD (dailymotion)

To, że praojczyzną indo-irańczyków lub aryjczyków znajdowała się na dalekich północnych szerokościach, pisał o tym wybitny nfrancuski uczony XVIII wieku Jean S. Boye (???) w swoich listach do Woltera, które u nas, niestety, opublikowano dopiero na początku XXI wieku. Powtarzam, napisał on to w XVIII wieku. To samo powiedział William Fairfield Warren, pierwszy rektor Uniwersytetu w Bostonie, jego książka „Paradise Found-the Cradle of the Human Race at the North Pole (1885)” i wytrzymała 10 wydań w XIX wieku, zostały opublikowana i przetłumaczona na język rosyjski w 2001 roku. Tak. Dobrze, że również i ta książka Tilaka „Arktyczna Ojczyzna z Wed”, którą wydano w Bombaju w 1903 roku, u nas ukazała się w 2002 roku w przekładzie na język rosyjski.

Tak więc sam pan rozumie, że jest to bardzo ciekawe. Rzecz w tym, że Bopp, Kuhn i Sayce uważali, że więzi pomiędzy bałto-słowianskim i indo-iranskim starożytnymi są dość bliskie, tzn. czytam samych lingwistów. A Meillet, Hirt, Arntz i Barrow wszyscy oni stali na stanowisku bliższego bałto-słowiańskogo i indo-irańskiego pokrewieństwa.

Bernstein w swojej broszurze „Szkic gramatyki porównawczej języków słowiańskich” pisze: „Na wstępie scharakteryzuję współczesne słowiano-irańskie problemy, wskażę główne cechy, świadczące o starożytnych genetycznych związkach języków słowiańskich i irańskich”. Hornung (Gornung?) – nasz badacz, zauważył podobieństwo form językowych w słowiańskim, wedyjskim, starogreckim, głównie homerowskim i częściowo w staroormiańskim. Grantowski, nasz badacz, we „Wczesnej historii plemion irańskich Azji Mniejszej” napisał: „Szczególne związki aryjskiego, w ramach indoeuropejskiego są obecne w dwóch kierunkach: w kierunku słowiańskiego, bałtyckiego i greckiego, a także ormiańskiego”. O bliskim pokrewieństwie aryjskiego i słowiańskiego z bałtyckim lub bez niego pisali badacze już w XIX wieku. A potem zwraca uwagę, że różni badacze i ci, którzy zazwyczaj zgadzają się z określonym stopniem pokrewieństwa lub więzi słowiańskiego z aryjskim, i zwolennicy głównie aryjsko-słowiańskiej albo aryjsko-bałto-słowiańskiej bliskości obejmującej kontakty poprzedników Słowian, Bałtów i przodków Aryjczyków jeszcze do epoki nie rozproszenia się wspólnoty indoeuropejskiej w absolutnych datach bardzo wczesnego okresu.

Świętej pamięci Natalia Romanowa Gusiewa opowiadała o tym, jak na początku lat sześćdziesiątych przybył do Moskwy największy indyjski sanskrytolog Durgaprasad Shastri. Cóż, ona i jej mąż, Światosław Igoriewicz Potabienko chcieli by ich zabrano do wioski niedaleko Moskwy, aby spotkać się z tam żyjącymi rosyjskimi chłopami. Przyjechali w niezbyt pomyślnym czasie do jednej z rodzin, z którą się porozumiano, gdyż tam rozwodziło się młode małżeństwo. Zapewne również dlatego, że każdy miał swój dom, był dom, z którego wyprowadzał się były mąż, to był dom jego matki, i był dom, do którego wyjechała synowa z dziećmi. Naturalnie pojawiły się tu czysto lingwistyczne problemy. Durgaprasad Shastri doskonale znał język angielski i naturalnie sanskryt. Natalia Romanowna znała sanskryt, angielski i rosyjski a babcia i jej krewni naturalnie tylko język rosyjski. Kiedy weszła do ich domu, do chaty, spytała: „Czyj to dom?” w języku angielskim. Natalia Romanowna spytał babci: „Czyj to dom?” Babcia odpowiedziała: „To nasz dom”. Wtedy Durgaprasad Shastri oczy wyszły na wierzch i spytał: „w jakim języku ona odpowiedziała?” Gusiewa mu odrzekła: „Po rusku”. „Ruski – to przecież czysty  sanskryt. To nasz dam”. „Nie, ona nie zna sanskrytu, to język ruski”. Popisowym numerem było pytanie po wyjściu na dwór: „Czyj to dom?”, – z którego wyprowadzał się mąż. Babka odpowiada: „To dom syna”. „A teraz jakim językiem ona odpowiedziała?” „po rusku”. „Jak to po rusku? To sanskryt. To dam sunu?”. Ona dziwnie powiedział „synu”. „Sunu?”, „A to czyj dom?”, – tam gdzie wyprowadzała się synowa. „To dom synowej”. Ugięły mu się nogi i siadł na trawę, ponieważ w sanskrycie, brzmi to następująco „to dam snohi (synowej)”. Potem, będąc w Moskwie powiedział, że gdyby nasz wielki gramatyk szóstego wieku pne. Panini znalazł się w Moskwie w XX wieku, byłby wstrząśnięty tym, że język z jego czasów został zachowany w takiej cudownej formie. I kiedy sympatyczna dziewczyna w moskiewskim hotelu, podając mi klucze powiedziała, że to numer 234, w sanskrycie brzmi to tak: „dwusanta tridaszna czetwari”, to zrozumiałem jedną prostą rzecz. I o tej prostej rzeczy powiedział na międzynarodowej konferencji lingwistów w Allahabad następująco: „Jeśli mnie zapytali, jakie dwa języki są najbliższe wszystkim językom świata, bez wahania wamodpowiem – ruski i sanskryt”.

——————-

Znalezione dowody autentyczności Księgi Welesa

 

Dowody autentyczności Księgi Welesa PL HD (anyfiles)

Dowody autentyczności Księgi Welesa PL HD (dailymotion)

Jest to autentyk a nie jakaś podróbka, są w niej takie materiały, których nie znali ani etnografowie 19, 18, ani 20 wieku. W szczególności, są tam nazwy czterech głównych świąt w roku – to Koliada, Jara, Czerwona Góra i Owsien, Duży i Mały. Tak więc Koliada – to nasz zimowy okres bożonarodzeniowy. Jara – to nasz kupalski (Kupały) cykl. A Czerwona Góra, Czerwona Górka – to Fomino (Quasimodo) niedziela, wybaczcie, obecnie żadnego odniesienia do starożytnej Czerwonej Góry nie ma, ponieważ wszystkie święta związane z dwoma przesileniami: zimowym i letnim, i z dwoma równonocami: wiosenną i jesienną. Maslenica w starożytności trwała miesiąc i zaczynała się od 21 lutego a kończyła w nocy z 21 na 22 marca. I to właśnie ten czas został poświęcony Czerwonej Górze, pramatce albo teszczy, co w sanskrycie oznacza „wszystko”. On, ona, oni, ono – to wszystko razem jest określana terminem „teszcza”. Do kogo idziecie jeść bliny? Do teszczy, a nie do teściowej i teścia. W okręgu archangielskim jeszcze do lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku niewiasta-sierota wychodziła na skrzyżowanie trzech dróg i zwracała się do swojej matki: „Moja piękna krasigorka”. To jest pramatka. Nikomu do tego, jako Wasz pokorny sługa, wypadło orientować się w tych świętach, nikt nigdy nie nazywał Maslenicy Czerwoną Górą. A w Księdze Welesa tak ją nazywano.

W Mahabharacie na północy Europy, na wybrzeżu tych naszych północnych mórz znajduje się kraj Rasatała.
Rasa – to nazwa kraju. Tała – to ziemia. To znaczy ziemia Rasa. Rasa we wszystkich językach indoeuropejskich to Rusa i znaczy światły, jasny, przejaśniony. Jest taki termin „riszy” – to siedem gwiazd Wielkiej Niedźwiedzicy, to siedmiu praprzodków Ariów. Ale w jednym z hymnów Rygweda mówi: „Od Ziemi do siedmiu promieni pępowina moja wyciągnęła się”. To znaczy, z zewnątrz moi praprzodkowie i ja pochodzą od nich. Problem w tym, że „rasza” i „riszy”, to jedno i to samo, ale „a”, „i” zmieniają się, jest to prawo lingwistyki. Jak do tej pory nazywają nas Anglicy?

Redaktor – Rasza?

– Rasza, absolutnie tak. Serbowie nazywają siebie „raszanie” lub „Rosjanie”. W sanskrycie, w języku sanskrycko-ruskim Koczarginoj jest taki termin jak „rusja”, co znaczy wspaniała, przepiękna.

Przedpotopowe miasta na północy Rosji

Kandydat nauk historycznych Swietłana Żarnikowa porównuje rosyjskie i sanskryckie warunki, opisane w starożytnych nazwach geograficznych. Wiele wierszy Mahabharaty opowiada właśnie o terytorium Rusi 4000 lat temu. Istniał wtedy jednolity kulturowy i językowy obszar, który pozostawił ślady nie tylko w Wedyjskich podaniach, ale również na starych mapach, zachowanych do dnia dzisiejszego. Uczona wyjaśnia, jak rozumieć znaczenie słowa „Hiperborea” i gdzie mógł się znajdować ten legendarny kraj.

(anyfiles)

(dailymotion)

W swoim czasie nasz największy toponomastyk Władimir Andriejewicz Nikonow, spokój jego duszy, potomek Nikonowych bojarów, mając już pod osiemdziesiątkę, stał na korytarzu Instytutu antropologii i etnografii
imienia Mikłucho-Makłaja w Moskwie, Dmitrija Uljanowa, i skakał jak konik polny. Mówił: ” Co tam, czy zachowało się wam jakieś lodowcowe toponomnienie?” Bo to wszystko było niewiarygodne. To znaczy, rzeczywiście północnoruskie rzeczki, jeziora, bierzesz sanskryt, i wszystko staje się jasne, dlaczego tak się nazywają.

W międzyrzeczu Wołga-Oka tak toponomastycy wyjaśniają odniesienia, powiedzcie, proszę co to za nazwa „Durdura”? Okazuje się, że w sanskrycie to oznacza „żaba” a dokładniej „żabia rzeka”. Po prostu podam przykłady, żeby za daleko nie szukać, i tak dość czasu poświęciłam na odpowiedź na to pytanie? Nazwa rzeczek blisko Moskwy, międzyrzecze Wołga-Oka, myślę że sami wiecie gdzie one się znajdują?

Tak więc: jest Mahabharata – starożytny Indyjski epos, starożytny Aryjski epos, dlatego że są tam takie głębiny czasu i można znaleźć nazwy, które istnieją na terytorium naszej Rodziny, co, jak to się mówi, mamusi nie smuci. To ciekawe, że jest to skorelowane według naszych czasów na 3150 rok pne. Nieźle? Nazwy rzek lub krynic, nad które warto się wybrać, żeby się im pokłonić. Krynica w Mahabharacie i rzeki w pobliżu Oki, Agastia krynica, Agaszka rzeka. Aksza krinica, Aksza rzeka. Następne będą takie. Apaga – Apaka, Arczika – Arczikow, Asita – Asata, Achalia – Achalenka, Wadawa – Wad, Wamana – Wamna, Wansza – Wansza, Waraha – Warach, Waradana – Waraduna, Kaweri – Kawierka, Kedara – Kindra, Hubdża – Kubdża, Kumara – Kumariewka, Kuszyka – Kuszka, Manusza – Manuszenskij, Paripława – Pława, Płaksza – Płaksa, Jezioro Rama – Jezioro Rama, Sita – Sit, Soma – Som, Sutirtha – Sutirtki, Tuszni – Tuszyna, Urwaszi – Urwanowskij, Uszanas – Uszanes, Szankhini – Szankini, Szona – Szana, Sziwa – Szywskaja, Jakszyni – Jakszyna. Zgodnie z Mahabharatą, na południe od Świętego lasu Kamjaka płynęła do Jamunu, a Jamuna – to Oka, rzeka Prawieni, to znaczy Pra-rzeka z jeziorem Godowari, ale „goda” – to nazwa, „wara” – czyli krąg. Dzisiaj na południe od lasów Władymirskich płynie do Oki rzeka Pra oraz leży jezioro God.

Mahabharata opowiada, jak mędrzec Kaushik w czasie suszy nawodnił rzekę Parę, przemianowaną za to na jego cześć. Następnie epos mówi, że niewdzięczni miejscowi mieszkańcy wciąż nazywają rzekę Parą, i płynie ona od południa do Jamunu-Oki, i co dalej? Do tej pory płynie do tej rzeki, rzeka Para, również wiele tysięcy lat temu jak i dziś tak samo nazywają ją tutejsi mieszkańcy. W opisie krynic sprzed 5 tys. lat mówi się, na przykład, o rzece Pandi, płynącej niedaleko od Waruny, dopływu Sindhu, Sindhu – to Don, przy czym na mapie Ptolemeusza on tak się nazywa, a rzeka Panda wpada dzisiaj do największego dopływu Donu, rzeki Worony. Opisując drogę pielgrzymów, Mahabharata mówi: „Won Dżała i Upadżała, wpadające rzeki do Jamunu”. Czy teraz gdzieś w pobliżu obecnej rzeki Dżała („Dżała” – to rzeka w sanskrycie) i Upa-dżała, to jest Upa-rzeka. To rzeka Żała (Tarusa), wyda się z pewnością nie nieznana, oraz rzeka Upa, wpadające obok do Oki. Właśnie w Mahabharacie po raz pierwszy wymienia się biegnącą na zachód od górnych biegów Gangi, czyli Wołgi, rzekę Sadanapru, Wielkiej Danapr lub Dniepr. Oznacza to, że to o czym wam mówię powinno posiadać fundament żelbetonowy, monolityczny, granitowy po to, żeby nie stać z rozłożonymi rękami i mówić: „Ach, wiecie myślę, wydaje mi się, że to w jakichś świętych podaniach o tym mówią”.

W jakich podaniach? Zawsze trzeba bazować na specjalistach. Jeżeli mówimy o klimacie, to znaczy o paleoklimatologii. Jeśli o antropologii, to o paleoantropologii. Jeżeli mówimy o lingwistyce, to o paleolingwistyce. I tak dalej, itp. I wtedy to nie będzie już śmieszne. Powiedziano mi, że ktoś z naszych profesorów z Cambridge, po przeczytaniu jednego z moich artykułów powiedział, cóż Żarnikowa zrobiła analizę bez zarzutu, a Hyperborea mimo wszystko i tak była w Anglii. Mogę w zasadzie wszystko jedno co powiedzieć o nieszczęsnej Hyperborei, już zahukanej, ponieważ tego terminu nasza nauka nie darzy szaleńczym uczuciem, chociaż jeśli przełożyć to na język ruski, to po prostu „wyższa Borea”, „wyższe Nord-Ost”, „nad Nord-Ostem”, ale nasze całe terytorium do sześćdziesięciu stopni szerokości geograficznej północnej, od morza Białego do Barentsa znajduje się wyżej położone Nord-Ost. Dlatego, że Nord-Ost powstaje zimą na Morzu Karskim, przechodzi przez Wrota Karskie, otacza zachodni koniec Uralu i wychodzi na równinę Rosyjską, i stamtąd na wszystkie strony. Poza granice Północnych Uwałów czyli starożytnej strefy wzdłuż szerokości geograficznej wzniesienia, to jest Podbiegunowy Ural, Północne Uwały, jest tam grzbiet Charowski Awniuga, góry Karelii półwyspu Kola, to jest to co nazywano grzbietami Meru (Świata), nie zachodzi, i dlatego jest tam zawsze zimą cicho, nawet jeśli jest minus 50 stopni. I nie ma w tym niczego kryminalnego, ci sami autorzy tej samej Mahabharaty, którą nazywają piątą Wedą, i mówią, że jest ona jedną szalą wagi utrzymującą wszystkie cztery Wedy, czyli Rygwedę, Atharwawedę, Samawedę, Jadźurwedę, a inną Mahabharatę ona przeważy. To jest Weda dla narodu, i zachowała się w ogólnej pamięci niezliczone tysiąclecia. Tam wyraźnie mówi się o tym, że to tu znajduje się nasza Rodzina, dwipy, tzw. wyspy, na których oni żyli.

Ale, przepraszam, każdy geomorfolog wam powie, że w czasie Mikulińskiego lub Wałdajskiego zlodowacenia, a było to 130-70 tysięcy lat temu, cała nasza północ stanowiła Północno-wschodni archipelag Europejski, to znaczy, że to były wyspy. Tak właśnie rzeczywiście było. I to był ostatni Mikuliński tzw. okres, kiedy średnie letnie temperatury na tych szerokościach wynosiły 8 stopni więcej niż obecnie. A ile u nas jest teraz? Na półtora stopnia podniosła się w sumie wszystkiego. No dobrze, a wtedy była o osiem  stopni wyższa. A zimą o dwanaście. Wyobraźcie to sobie. I klimatolodzy twierdzą, że klimat tu był w północnych szerokościach geograficznych, taki sam, jak na południu Francji i na północy Hiszpanii, ale z jedną istotną różnicą, długi letni dzień wynosił 18-20 godzin. To jest perła wszystkich ziem, jeśli szara gęś składa w delcie Wołgi miesiąc wcześniej jaja, niż w delcie Północnej Dźwiny, stawia swoje pisklęta na skrzydło jednocześnie, to świadczy tylko o jednym. Ten tutaj rozproszony ultrafiolet przyczynia się bardziej do szybszego rozwoju wszystkich organizmów.

Brytyjczycy – to wygnani Rusowie

(anyfiles)

(dailymotion)

Jest taki śmiesznym niuans u Michaiła Nikołajewicz Zadornowa, kiedy on mówi: „Bryty. To ich bryli (golili), pobryte (pogolili). Wydaje się to całkowicie logiczne. Młodzi ludzie, kiedy wchodzili w odpowiedni wiek, w szczególności chłopcy bywają czasem dość krnąbrni podczas dojrzewania, i często zachowują się aspołecznie. Tak więc ci, którzy zachowywali się bardzo nieładnie nie zostawali im Czudju. Jest takie pojęcie jak „czudja” czyli czub, sełedec (czub u kozaka) to jest to samo, golono ich do gołej skóry i zsyłano gdzieś daleko, tak jak Anglicy swoich skazańców do Australii. Prawdopodobnie Wielka Brytania, która była w ostatnim okresie lodowcowym cała pokryta lodem stanęła się miejscem, gdzie ich wysyłano, ponieważ w języku angielskim istnieje wiele ciekawych słów kiedy je czytasz. Słowo „Baby”, czytamy po angielsku „baby”, ale jeżeli przeczytamy je w pozostałych językach indoeuropejskich, wyjdzie „babij”. Dziecko, on w ogóle-to babi (kobiecy) produkt, tak czy nie?  I tak, „strawberry” – poziomka, zbiera się z trawy, pary ucz się zbierać jagody. I tak dalej, i temu podobne. Yorkshire, Devonshire – szyr (dobry). Skąd ten termin? Tak, oczywiście jest ich tam wystarczająco dużo, bardzo dużo.

To jest to samo, co u nas w północno-ruskich dialektach, po prostu czysty sanskryt. Po prostu czysty sanskryt. W 1993 roku razem z dużą grupą indyjskich folklorystów, którymi kierowały dwie czarujące kobiety, Darwini (dająca światło) i Wasanta (wiosna), które podróżowały od Wołogdy do Wielkiego Ustjuga, dotarliśmy do Bykow, a tam taki urwisty brzeg 80 metrów, i wszystko poprzekładane, czerwone pasy, czarne, białe, można było zobaczyć całą strukturę kambru. I wszyscy się rozpierzchli, tłumacz uciekł, powiedziano nam, że w grupie nie został ani jeden człowiek znający język rosyjski. Ale my nie idioci, sam pan rozumie, w takiej grupie, gdzie przewodzi żona jednego z multimiliarderów, właściciela korporacji „Tata” Darwini Mihri, a tam nie ma ani jednego człowieka znającego język rosyjski, my oczywiście, nie za bardzo w to wierzyliśmy. Byliśmy w towarzystwie pułkownika KGB, wtedy jeszcze w 1993 roku, było tam wielu naszych ekologów. Biegnie madam Mihri, Mihra, brzegiem, macha rękami a potem łapie jednego ze swoich kolegów, Rajiva, zaczyna go trząść, on podbiegł do jednego z naszych ekologów i mu mówi, nie wie dlaczego tak mu powiedział: „Kolega!”, – czysto rosyjskim, – „Kolego! Spojrzyjcie na te pasiaste brzegi, one są opisane w naszych świętych księgach, które mamy już ponad pięć tysięcy lat, myśleliśmy, że to legenda. A one tuż przed nami! Jak rozmazane palcem błyszczały pasy, karminowo-czerwone, czarne, białe, złote”. Potem nam powiedziano, ta dama, która nam towarzyszyła, że Rajiv skończył szkołę „International Service” i stał się zawodowym wywiadowca. Co można było oczekiwać od specjalisty wywiadu, aby się otworzył i w grupie nie znającej języka rosyjskiego mówić czystym ruskim językiem? Cóż, z pewnością przeżył taki sam szok, jak Durga Prasad Shastri. Byliśmy zaskoczeni, kiedy oni, jadąc z nami w autobusie, powtarzali bez akcentu jakąś naszą popularną pieśń, już nie pamiętam co śpiewali. Całkowicie bez akcentu śpiewali razem z nami „Topola, topola”, w Wielkim Ustiugu. Trzeba także wiedzieć, że kiedy student kończy języki obce i wysyłają go do Indii, jest to przekleństwo dla niego, ponieważ jego angielski, sami rozumiecie, będzie indyjski, u nas jest troszkę inna artykulacja. Z powodu zmieszania się z narodem, który żył w Europie Zachodnie do przełomu trzeciego i czwartego tysiąclecia pne., który nazywają kaspijskim i wierzę, że pozostałości jego – to Baskowie i nasi Gruzini, to znaczy, że był to inny język. I kiedy tam przybyli Indoeuropejczycy, na przełomie 3-4 tysiąclecia, i tylko w tym czasie praktycznie wyniszczyli miejscową ludność, i nawet zostało tam niewiele toponimów, hydronimów, Rona, Gorona, Po, wszystko inne pomieszano. Weźmy niemiecki epos, spojrzyjcie, kto tam jest, czyje skarby? Nibelungów, a nie białych.

Jest taka dzieło z VIII wieku, które zwą „Bawarskim geografem”, z końca VIII, początku IX, przy czym jest to pamiątka sakska (saksońska), i jeden z najwybitniejszych badaczy, mówiąc ściśle szef badań archeologicznych Niemiec Herman, badający to dzieło, mówi, że tam napisano: „W sakskim dziele, a Sasi to przybysze z terytorium Europy wschodniej, nawiasem mówiąc, w sakskim dziele jest napisane (06:16), co tłumaczy się dosłownie „Rusowie – starożytni ludzie, pierwotni, wiodący, żyjący na swojej ziemi”.

– Zwyczajnym tekstem?

Tak, przy czym, termin „ludzie” wykorzystali oni jako „grekoludzie”. Był taki autor L. Prang, który twierdził, że nazywamy ich według miejsc pobytu na brzegach Mórz Północnych „nordmanami” a Grecy według ich wyglądu zewnętrznego, rusi albo rusas, tzn. światli, dlatego że we wszystkich językach indoeuropejskich, rusa znaczy światły, oświecony.

—————

Faraonowie Egiptu nosili ubranie z Ruskiego lnu

(anyfiles)

(dailymotion)

Obecnie nasza kultura kostienkowska nad Donem jest uważana za najstarszą osadniczą w Europie, i nie przypadkowo Turh Ierdal jeździł nad Don, a Kostienki – ta wieś, która leży niedaleko od Woroneża. Niedaleko znajduje się jeszcze jedno takie miejsce. Mahabharata mówi o szóstym tysiącleciu, kiedy istniało miasto Ajamitha, w którym sprawował rządy jeden z carów, wygnany w swoim czasie z jego rodzinnego terytorium, widzieliście, jakie są u nas rzeczki, jakie mają nazwy. Plus wszystko inne, jeżeli w tych Kostienkach w swoim czasie Efimienko odkrył dom, który liczył 240 metrów kwadratowych, pozostałości domu, w którym było 8 palenisk, które ogrzewały ten dom jak kaloryfery holandki, tzn. ze względu na popiół, kiedy tam rozpalano to wszystko szybko się nagrzewało, pył i popiół zachowywał ciepło. To 3-2 tysiąclecie pne.

Tak, ponieważ teraz już się mówi o 45 tysiącach lat a geolodzy mówią o 280 tys. To znaczy archeolodzy tak, geolodzy inaczej. No cóż, oni to wszystko kiedyś skorygują na podstawie gospodarki ale problem w tym, że na terytoriach Europy Wschodniej w okresie co najmniej 50 tysięcy lat znajdują się żarna, które wykorzystywano do mielenia ziarna tzn. mówimy o protorolnictwie. A czym oni mogli, co mogli zbierać? Okazuje się, że był u nas jeszcze jeden okres, rozpoczęło się Wałdajskie lub Ostaszkowskie albo jak je nazywają w Europie, Riswiumskie (???) zlodowacenie, zamarzła cała Anglia, Karpacki, Pirenejski, Alpejski lodowiec, one ścisnęły jak w podkowę centralną Europę, z wyjątkiem południa Francji, północy Hiszpanii tzn. Półwyspu Iberyjskiego, wszystko pozostałe było arktyczną tundrą z brzozowym rzadko-lasem. A na naszym terytorium co się działo? U nas, zaczynając od Karpat do Śrdniej Peczory szły lasy, które nawet przeplatały się z liściastymi, tzn. dąb, wiąz i ogromne trawiaste stepy, w których naturalnie rosną endemity tych szerokości czyli rośliny długiego słonecznego dnia, według akademika Lwa Siemionowicza Berga, który twierdzi, żeby one normalnie rosły, potrzebują 18-20 godzin słonecznego napromieniowania i obfitej wilgotności ziemi, a takie warunki na południe od 56 stopnia po prostu nie występują. A to są żyto, jęczmień, owies, pszenica, len.

Tak, i one naturalnie rosły w tych łąkowych trawiastych stepach, dlatego że w Kaninskiej tundrze od dwóch tysięcy lat nikt nie sadził i wysiewał. Akademik Lepiochin, uczeń Łomonosowa, znalazł dzikie żyto. Wawiłow nie znalazł takich form na Bliskim Wschodzie, a znalazł je tu, jak również dziki len. A w połowie 19 wieku w Archangielsku na wystawie rolniczej, jak donosi Shtukenberg, jeden z naszych statystyków tego czasu, pokazał kłosy tego żyta, ziarno, mąkę i chleb upieczony z niego.

Ja również z przyjemnością. Kiedy zadasz egiptologom pytanie, powiedzcie, proszę, jak to jest, że Jean Sylvain Bailly pisze w swoich listach do Woltera, że Egipcjanie nazywają swoją ziemię „takem”. „Ta” – ziemia, ziemia kem. Grecy ich nazywali „egiptus”, co znaczy pomorze. Skąd oni przybyli? Twierdzą, że przybyli spod gwiazdy polarnej z wyspy na morzu Lodowym. A Silis Ra umiera 40 dnia i zmartwychwstaje jak myślicie kiedy? 22 grudnia.  Gdzie takie zjawiska mogą być? Bailly napisał w 18 wieku, że to 68 stopień, to rejon Murmańska, ruska Laponia. I kiedy zapytamy, proszę powiedzieć dlaczego Egipt i Azja Mniejsza stały się ośrodkami rolnictwa, popatrzcie jaki malutki kawałeczek, skąd brano materiał zbożowy? A najbardziej wzruszające, skąd oni brali len? W mojej macierzystej uczelni, była taka znana wykładowczyni Wiktor Borisowna Blek, była uczennicą Milicy Eduardowny Moutier(?), to jeden z naszych największych egiptologów. Po skończeniu instytutu gdzieś około 11 lat temu byłam tu i zadałam jej paradoksalne pytanie: „Skąd Egipcjanie brali len jeżeli były tam wykorzystywane lniane bandaże? z czystego lnu – było to lniane ubranie, które nosiła najwyższa arystokracja?” Odpowiedziała: „Jak to, skąd? Uprawiali”. Pytam: „A jak mogli uprawiać w Egipcie len, jeżeli on tam nie rośnie?” „Jak to nie rośnie?” „Nie rośnie”. Len dołguniec nie może tam rosnąć w związku ze swoją specyfiką w żaden sposób. „Tak, a skąd go brali?” Odpowiadam: „No, skądś go brali”. „Tak, przywozili go czy co?” Odpowiadam: „Wychodzi na to, że tak”. Bo jeśli patrzymy na trzy piramidy: Cheopsa, Chefrena i Mykerinosa, to one swoimi parametrami i rozstawem odpowiadają trzem gwiazdom pasa Oriona. A Orion – to gwiazdozbiór polarny. Gdzie znajduje się starogrecki Perseusz? Jest blisko.

Spójrzmy na starożytną księgę żydowskiego Izajasza. Bóg tworzy na północy pod gwiazdą polarną, i wokół niej straszny przepych. Nie wiem, czy ktoś w Anglii widział zorzę i gwiazdę polarną wysoko nad głową? Myślę że nie, a charakterystyki Hyperborei właśnie o tym mówią. Że tam gwiazdy poruszają się po okręgu, wokół gwiazdy polarnej. I „Arktyczna ojczyzna w Wedach” Tilaka, właśnie o tym mówi. Już nie mówię o tym, że najstarszy zapis z Harwat-Wedy, którym znaleziono w połowie 19 wieku, w rzeczywistości odnosił się do 16 wieku i został napisany na korze brzozowej. A w Indiach do tej pory można spotkać takie fakty, że małżeństwo w wyższych kastach u Braminów nie uważa się za prawomocne jeżeli zapis nie zostanie dokonany na brzozowej korze. A brzoza nie występuje na terytorium Indii. Trzeba się udać na wysokość przeszło 3 tysięcy metrów w Himalaje, aby zdobyć tam brzozę żakmonę lub brzozę pożyteczną, a potem napisać. Nowożeńcy przed nocą poślubną dotychczas w Indiach odymiają palącą się brzozową gałązką. Młody wyprowadza swoją lubą, również przed pierwszą nocą poślubną na dwór pyta ją: „Widzisz wysoko nad głową Thrulu?” To jest gwiazda polarna. Ona podnosi głowę i mówi: „tak”. Tak też bądź wytrwała i niezłomna, wierna, jak ona. Zazwyczaj, kiedy o tym mówię na wykładach, mężczyźni się śmieją i mówią: „No, zaczynają już kłamać przed pierwszą nocą poślubną”. A ja odpowiadam: „A co ona biedaczka ma zrobić jeżeli tradycja ją do takiej odpowiedzi zobowiązuje, „tak”? ” Ona nie może zobaczyć tej gwiazdy polarnej lub siedem riszy, siedem gwiazd wielkiej niedźwiedzicy wysoko nad głową, one są nisko nad horyzontem Indii, ale miejsce skąd to do nich przyszło, tam tak było.

————

Już za późno aby mnie zabić

(anyfiles)

(dailymotion)

Wybitny rosyjski naukowiec, etnolog i historyk sztuki Swietłana Żarnikowa opowiada o tym, jak została przyjęta rozprawa na temat pokrewieństwa narodów prasłowiańskich i indoirańskich. Czy był nacisk ze strony kół akademickich? Czy miała miejsce poważna krytyka? Jak niebezpieczny jest ten temat dzisiaj? Dlaczego w indoirańskich opowieściach wymieniane są łosie, które nigdy nie żyły na południu Eurazji? Dlaczego w północno-rosyjskich ornamentach i dialektach nie ma ani ugrofińskich, ani szwedzkich symboli i słów, a są tylko indo-irańskie? Jacy wybitni naukowcy w przeszłości doszli do wniosku o pokrewieństwie starożytnych Słowian i Indo-irańczyków? Dzisiaj witryny dotyczące informacji zebranych przez Swietłanę Wasiliewną odwiedza miliony ludzi. Jak twierdzi ona sama odwrócić tego procesu już się nie da.

Swietłana Żarnikowa: W 1988 roku broniłam pierwszej w naszym kraju pracy pod nazwą „Archaiczne motywy północno-rosyjskiej ornamentyki w związku z pytaniem o możliwość pokrewieństwa prasłowiańskiego z indoirańskim”. Obrona pracy doktorskiej trwała ponad trzy i pół godziny, co samo w sobie było nienormalne. Stenogram zawierał 38 stron, co również było niezwykłe. Niemniej jednak Rada Naukowa Instytutu Antropologii i Etnografii Akademii Nauk ZSRR imienia Miklucho Maklaja, znajdującego się wtedy na ul.Dmitrija Uljanowa 19, cała głosowała „za”, jak to się mówi, czarnych kuli tam nie było. Chociaż oponowali wszyscy i to bardzo burzliwie, bardzo. Ale ponieważ argumenty przytoczone tam pochodziły od specjalistów: antropologów, lingwistów, paleozoologów, paleobotaników itd., itp., to wszystko przeszło. Przy czym, rzecz szła najpierw o obronę doktoratu, więc nie zdecydowali się na awanturę. Jak sami rozumiecie jest to nauka akademicka, a w instytucie akademickim broni się takich rozpraw. Z pewnością tak się stało, ponieważ w tym czasie żyłam w Wołogdzie, osobiście nie wychylałam się, i ja jak ten koń przechodzący przez przepaść. Na Kaukazie jest tak, że on idzie i wie, że musi przejść po tym chwiejnym mostku, ale nie wie jaka jest przepaść pod nim. Tak mniej więcej wyglądały dyskusje i pytania, które miały tam miejsce, główna moja specjalność to historyk sztuki, i jako historyk sztuki na początku studiowałam ornamenty. I znalazłam dziwną prawidłowość, w północno-rosyjskim ornamencie zachowały się tylko te bloki, które związane są z epoką brązu i z rozwojem narodów aryjskich, tzn. indoirańskie ornamenty i żadnych innych. I byłam zaskoczona, zaczęłam szukać w ornamentach ugrofińskich i to samo, tam tego nie ma. Tak w przyrodzie nie bywa, jeżeli tu żyli ugrofinowie, znaczy, że powinno być. Potem zabrałam się za lingwistykę, czy są w języku ruskim w ogóle jakieś ugrofińskie odniesienia. Okazało się, że też nie ma. No dobrze, w ornamencie nie ma, w języku nie ma, a w nazwach? Nazwy okazuje się, że też są dość dziwne. Jeszcze akademik Sobolewski w latach dwudziestych napisał, że w związku z motywem przewodnim mojej pracy związanej z rzekami i jeziorami europejskiej północy wynika, że przytłaczająca większość nazw pochodzi z jakiegoś języka indoeuropejskiego, którego na razie z uwagi na znalezienie większej ilości terminów nazwę scytyjskim. Ale zdecydowali, że akademik ma uwiąd starczy i zatuszowali tę sprawę, ale w latach sześćdziesiątych szwedzki badacz Johansson prowadził badania całej północy i powiedział: „Tak, ma to scytyjskie podłoże”. A sami Szwedzi skąd wzięli się na terytorium Szwecji, Norwegowie itd., jeżeli tam był lodowiec? Kiedy stopniał to oni tam przybyli z Wielkiego Światła, Wielkiego dziedzictwa Światła, to jest nasza Rodzina, w Małe dziedzictwo Światła. I tam tych sanskrytyzmów, jak to się mówi, do woli. To znaczy, z jednej strony nacisku nie było, a z drugiej strony byłam jakimś kamieniem próbnym, rozumiecie? Utopia, nie utopia, zabiją, nie zabiją. Wiem, że moją pracę wywieziono na 3-4 dni do Pieredełkino do Wiaczesława Wsiewołodowicza Iwanowowa, naszego słynnego lingwisty i autora dwutomowych wydań razem z Gamkrelidze „Język indoeuropejski i Indoeuropejczycy”. Oni umiejscowili tę prarodzinę na terenie Bliskiego Wschodu (Azji Mniejszej). W mojej pracy doktorskiej kamień na kamieniu udowadniam błędność tej koncepcji, dlatego że trzy czwarte roślin i zwierząt, które utrwalono w indoeuropejskim nie ma żadnego związku z Bliskim Wschodem. Nie ma tam ani bobrów, ani łosi, cóż w indyjskim eposie jest ośmionogie zwierzę Sharabha, są również ośmionogie konie w hafcie. Ośmionogie zwierzę Sharabha, które swoimi donośnymi dźwiękami ogłaszało ostrogi Himalajów. Bongard-Levin i Grantowski autorzy książki „Od Scytii do Indii” piszą, że to był łoś, którego nigdy w Himalajach nie było. Ale za to u nas na północy, sami rozumiecie, to normalne zwierzę. Itd., itp. Tak więc na to, że nie ma, ja odpowiadam, że było, wszystko w tym temacie, dlatego że dwa lata przeleżał artykuł, artykulik w „Dookoła Świata”, przy czym powiedział mi redaktor, że czort to wie. Aż w końcu Andriej Nikołajewicz Sacharow, zastępca dyrektora Instytutu Historii Rosyjskiej, do niedawna, wtedy historii ZSRR, powiedział mi: „Poprę ale bądźcie ostrożni. Temat jest niebezpieczny, śmiertelnie niebezpieczny”. Do tej pory żyję w Wologdzie, to prowincja, sami rozumiecie, nic strasznego się stało. A teraz, teraz już pewnie za późno aby mnie zabijać, po pierwsze, jestem stara, a po drugie materiał już poszedł. A kiedy przyjrzymy się jak wielu ludzi odwiedza naszą stronę „Międzynarodowego Klubu Uczonych” i widzimy, że jest tam przeszło 3 miliony odwiedzin, to należy sądzić, że nawet jeśli to są ci sami ludzie, to jest ich wielu. Nigdy nie myślałam, że to nastąpi tak szybko. Myślałam, że gdzieś około 50-70 lat upłynie, a jednak. Znaczy to, że Rosjanie, mimo wszystko, zaczynają rozumieć kim są i czym są.

—————-

SŁOWIAŃSZCZYZNA

Jedna odpowiedź to “Ruski i sanskryt – oznaki pokrewieństwa. Swietłana Żarnikowa”

  1. Ktoś Says:

    Technicznie ujmując to GŁAGOLICA to inaczej narysowany SANSKRYT. Cała reszta w tym gramatyka jest taka sama. I z uwai na te podobieństwow wszelkie późniejsze „reformy” starały się maksymalnie ten związek zniszczyć.

    Tak samo „runy germańskie” czy „aramejskie” czy „hebrajskie” bazgroły to tez sanskryt w wersji uproszczonej (użytkowej) zwanej brahmi i znając „wedrówki ludów” zasady sanskryckiej pisowni zapewne dałoby się i go zastosować do sumeru, egiptu i kilkunastu innych miejsc w świecie… jakim (wedle oficjalnej propagandy) „żydzi dali cywilizacje”.


Dodaj komentarz